Klasyczny rosół w niedzielę i płatność gotówką
Zacznijmy przewrotnie: samochód, który spędził ze mną okrągły weekend, mógł się pochwalić bezprzewodowym Apple CarPlay, w zupełności satysfakcjonującym wyposażeniem i stylistyką ściągającą do siebie jednostki kreatywne. Nie brzmi to bynajmniej, zagłębiając się w szczegóły, jak początek recenzji produktu, który funkcjonuje na rynku od 2015 roku. Oczywiście producent zadbał należycie o dobrej próby kosmetyki, by ukryć nieco wiek japońskiego samochodu, ale po raz kolejny zadaję sobie pytanie, czy Mazda zrobiła to z najwyższą starannością, a utrzymywanie pod życiodajnym tlenem dotychczasowych konstrukcji przerodziło się już w model biznesowy.
Przyznam absolutnie szczerze: nawet z perspektywy czasu model CX-3 utrzymuje pod względem stylistycznym konkurencyjność i wygląda całkiem nieźle, choć technologia LED zagościła tutaj w dość okrojonym stopniu – pomijając bowiem reflektory główne, za co należy się uniesiony w górę kciuk, technologia LED zawitała w ograniczonym stopniu tylko do lamp tylnych i to raczej pod warunkiem, że mówimy o wersji „pokaż, na co Cię stać”. CX-3, wbrew pozorom i potencjalnym dowcipom o wieku, stać na bardzo wiele, niemniej zamawianie relatywnie niedużych rozmiarów crossovera w bieżącym roku, zostało nieco utrudnione i ograniczone. W cenniku pozostała wersja SkyJOY, którą, na szczęście, można stosownie doposażyć, jedna, relatywnie spora pod względem pojemności jednostka napędowa i jedna skrzynia biegów – manualna. Strategia Mazdy wygląda trochę, jakby producent zaczął pakować tobołki modelu CX-3 i szykować go na pożegnalne machanie chusteczką, niemniej to była całkiem rozsądna decyzja. Pozwólcie, że wyjaśnię:
CX-3 wywarło na mnie całkiem pozytywne wrażenie, ale ten samochód przypomina mi trochę dzieciaka o wielu interesujących talentach, które jednak należy umieć z niego efektywnie wydobyć. Pozostawiając sprawy – mówiąc ogólnie – samym sobie i bez delikatnej ingerencji, chłopak z wyprasowanym kołnierzykiem prawdopodobnie może swoich umiejętności nie zauważyć, a tym samym je zmarnować. Podobnie jest z crossoverem od japońskiej Mazdy – samochód nie jest „świeżynką” na skalę telewizora z pozaginanymi bokami, ale dając mu szansę i trochę więcej czasu, potrafi odkryć przed nami swoje bezapelacyjne zalety. Bogate wyposażenie recenzowanego egzemplarza, co daje nam spektrum rzeczywistych możliwości crossovera segmentu B (z wyświetlaczem przeziernym, wspomnianymi już interfejsami smartfonów, podgrzewaną w bocznych sekcjach kierownicą, elektrycznym fotelem kierowcy z pamięcią ustawień czy wieloma systemami bezpieczeństwa), bezsprzeczny poziom spasowania materiałów czy zadowalające wyciszenie kabiny (przy wyższych prędkościach słychać jednak delikatne szumy opływowe i słabe wygłuszenie silnika, niemniej ten całkiem przyjemnie brzmi). Nie zapominajmy jednak, o jakim segmencie mówimy – crossovery B, prawdziwa żyła złota dla producentów i samochody wręcz pożądane, a jednak, subiektywnie, będące na pograniczu rzeczywistego sensu.
Bądźmy świadomi, że upłynęło sześć długich lat i choć Mazda w odczuwalny sposób zaktualizowała swojego podopiecznego, to konkurencja zrobiła przez ten czas ogromny progres. Bez tej świadomości jednak CX-3 i tak bywa drażniące – z tyłu jest bardzo mało dostępnego miejsca, bagażnik jest stosunkowo nieduży, z wysokim progiem załadunku, widoczność do tyłu po skosie jest ograniczona, materiały są niestety w znakomitej większości twarde, a poszczególne komponenty wyposażenia przypominają nam, z jaką konstrukcją mamy do czynienia. Slot na płyty CD, mały wyświetlacz prostych, acz wystarczających multimediów czy relatywnie słaba jakość obrazu z kamer dookólnych – widać i czuć, że recenzowany samochód pamięta czasy Baracka Obamy przy władzy, ale czy to źle? Mazda przyzwyczaiła mnie, że jej sportem jest umiejętne odświeżanie poszczególnych modeli, tak, że ów modele wychodzą obronną ręką, potrafią sporo zaoferować, a nawet zatrzymać przy sobie mieszanką analogowej motoryzacji, nowoczesności oraz wysoko cenionej jakości. Mój problem z CX-3 polega na tym, że choć dopracowany, odświeżony, maksymalnie analogowy, ze wskaźnikami przypominającymi te z motocykla, to jest samochodem, który nie potrafi tak efektywnie zatuszować swojego wieku. To nie jest niby kłopot i nie miałem nigdy problemów z pojazdami, które doczekały się na skroniach wyraźnie siwych włosów, niemniej w przypadku CX-3 może to być poważniejsza niedogodność.
Z drugiej strony popatrzmy na plusy: crossover Mazdy posiada, moim zdaniem, swoją grupę docelową – osoby preferujące tradycyjnie spędzoną niedzielę, gotujące na tradycyjnych palnikach i poruszające się głównie po mieście. Nie wiem, czy to nie jest odrobinę za mało, dlatego z radością oczekuję godnego następcy…
Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Bezprzewodowe CarPlay – brawo! Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Zegary a la motocykl Gra przyzwoicie, ale bez rewolucji Tryb SPORT – nie zmienia prawie niczego Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Mazda CX-3 SkyDREAM (2020) Tu jest ciasno Mazda CX-3 SkyDREAM (2020)
Tekst i opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto
Serdeczne podziękowania, niezmiennie, dla firmy Mazda Grupa Wróbel (oficjalna strona) za udostępnienie samochodu do opracowania niniejszej recenzji.
No Comments